Białaczka limfoblastyczna
"Nasz 8-letni syn od dłuższego czasu borykał się z różnymi problemami zdrowotnymi. Doskwierały mu: gorączka, ból nóg, ból łopatek, katar, kaszel. Ciągłe dolegliwości sprawiły, że 8.05.2023roku trafiliśmy do szpitala w Nowym Tomyślu, gdzie lekarze zaczęli podejrzewać białaczkę. Konieczne były przetoczenia płytek krwi, ponieważ ich ilość znajdowała się na granicy normy. Następnego dnia przetransportowano nas karetką do poznańskiego szpitala onkologicznego.
Po wstępnych badaniach nadeszła diagnoza, która okazała się druzgocąca: ostra białaczka limfoblastyczna typu B. Diagnoza, która brzmi jak wyrok. Nasz świat wywrócił się w jednej chwili do góry nogami, a nasze życie zmieniło się z dnia na dzień.
Pierwsze tygodnie po diagnozie były najgorszym czasem w naszym życiu. Pojawiał się szereg pytań typu: dlaczego taka straszna choroba zaatakowała właśnie naszego syna? Dlaczego to nas spotyka? Takie nieszczęścia przecież ogląda się w telewizji, dotyczą kogoś innego, a nikt nie bierze pod uwagę, że go osobiście mogą dotknąć. W tej jednej strasznej chwili wszystkie dotychczasowe problemy stały się mało istotnymi błahostkami, a jedynie co się liczyło to ratowanie życia naszego dziecka.
Bartek rozpoczął nierówną walkę ze śmiertelną chorobą.
Zamiast uśmiechu - pojawiają się łzy.
Zamiast dziecięcej radości - jest strach.
Zamiast zabaw - sala szpitalna.
Zdecydowanie nie tak powinno wyglądać dzieciństwo 8-letniego chłopczyka. Codziennością Bartka stały się bolesne nakłucia lędźwiowe, biopsje szpiku, transfuzje krwi i płytek, zastrzyki i łzy, które często wylewa. Czeka nas prawdopodobnie cały rok leczenia szpitalnego, a co z tym się wiąże - brak kontaktu Bartka z rówieśnikami.
Boimy się, jesteśmy przerażeni wręcz, jak będzie przebiegać choroba. Bartuś jest w trakcie chemioterapii i nie wiadomo, jaki będzie przebieg leczenia, w jaki sposób organizm będzie sobie radził ze skutkami ubocznymi chemii. Nie wiemy, co nas czeka. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie nam powiedzieć, jakie są szanse na wyzdrowienie naszego synka. Naszym marzeniem jest teraz tylko to, aby nasz mały synek wyzdrowiał. Pragniemy, żeby wrócił do domu, do normalności, do szkoły którą tak kochał… Marzymy, żeby znów mógł dokuczać swojemu 3-letniemu braciszkowi. Chcemy tylko tego, co do niedawna była normalnością w naszym domu. To tak mało, a jednocześnie tak wiele.
Największym bólem dla rodzica jest patrzeć, jak jego własne dziecko walczy z najokrutniejszą chorobą; jak co dzień zmaga się z cierpieniem, a on, rodzic, nic nie może na to poradzić. Gdybyśmy mogli zabrać od niego cały ból i lęk to z pewnością byśmy to uczynili. Niestety tak się nie da. Serce pęka z bezradności…
Jedyne, co nam dziś pozostaje to trzymanie Bartusia za rękę, całowanie łysej główki, modlitwa o uzdrowienie i wiara w możliwości współczesnej medycyny.
Za Waszą namową zapisaliśmy naszego Bartusia do fundacji "Krwinka". To, co buduje to fakt, że otaczają nas ludzie, którzy wspierają nas dobrym słowem, gestem i czynem.
Dziś walczymy o lepsze jutro dla Bartusia. Terapie, które prawdopodobnie nas czekają, są bardzo kosztowne. Zdajemy sobie też sprawę, że pojawią się dodatkowe koszty związane z leczeniem i dojazdami do różnych specjalistów. Jesteśmy przytłoczeni zarówno diagnozą, jak i kosztami leczenia naszego dziecka. Właśnie dlatego zwracamy się do Was o pomoc. Wierzymy, że razem możemy zdziałać więcej. Robimy to dla naszego Synka, chwytamy się każdej możliwości, która daje mu szansę na przeżycie i wyzdrowienie. Jesteśmy przekonani, że dobro, które okażecie naszemu Bartusiowi, powróci do Was ze zdwojoną siłą. Bardzo prosimy o wsparcie i z góry dziękujemy za okazaną pomoc*."
“Ktokolwiek potrafi dawać z siebie jest bogaty” – Erich Fromm
*List napisany przez mamę Bartusia.
Możesz zrobić imienny przelew internetowy na rzecz Bartusia, kierując wpłatę z dopiskiem: Bartosz Łukaszewski na konto PKO BP nr 33 1440 1231 0000 0000 0184 1262.
Możesz przekazać darowiznę na rzecz Bartka teraz, klikając przycisk: WESPRZYJ >