Kaja Słowik

Wesprzyj

Guz Wilmsa

Kaja Słowik to ciekawa świata 3,5-letnia dziewczynka z Ostrowca Świętokrzyskiego, która od września 2020 roku rozpoczęła swoją przygodę z przedszkolem. Uwielbia kontakt ze swoimi rówieśnikami oraz wychowawcami, niestety mogła cieszyć się nimi jedynie przez niecałe 2 miesiące…

 

„W listopadzie Kaja przez okres weekendu skarżyła się na bóle brzuszka, miała lekko podwyższoną temperaturę. Myśleliśmy, że to objawy infekcji trzydniowej, typowej dla przedszkolaków. W poniedziałek udaliśmy się do lekarza, który zlecił córeczce badania – morfologię, badanie moczu i stolca oraz USG brzuszka. Wszystkie badania wykonaliśmy tego samego dnia prócz USG, którego termin w szpitalu w naszym mieście, został wyznaczony na miesiąc później.”

 

Po weekendzie bóle ustały, wyniki badań były w normie. Kaja przez kolejne dni nie narzekała na samopoczucie, a jej zachowanie nie odbiegało od normy. Miesiąc czasu minął spokojnie, bez żadnego wzbudzającego niepokój zachowania dziecka.

 

„Mieliśmy wyznaczony termin wizyty, więc udaliśmy się z Kają na USG do naszego miejscowego szpitala. Podczas badania USG lekarz zauważył coś niepokojącego na lewej nerce Kai, wstępnie zidentyfikował to jako guzek. Udaliśmy się niezwłocznie z wynikami do pediatry, który natychmiast skierował córkę na dokładniejsze badania w szpitalu specjalistycznym oddalonym od naszego miasta o 60 kilometrów.”

„Jadąc na wizytę mieliśmy nadzieję, że pierwsze USG było błędne i wszystko skończy się na strachu. Niestety wizyta w drugim szpitalu i dokładniejsze badanie USG potwierdziło pierwszą diagnozę oraz ukazało guz na drugiej nerce. Nie byliśmy w stanie w to uwierzyć. Nasz świat się zawalił.”

 

Po poznaniu diagnozy Kai, cała rodzina rozpoczęła poszukiwania placówek znajdujących się w kraju, które specjalizują się w leczeniu tego typu nowotworów.

 

„Chcieliśmy jak najlepiej stawić czoła chorobie naszej małej córeczki.”

 

Poszukiwania i rozmyślania, co będzie dla dziecka najlepsze, trwały kilka dni. Ze względu na pandemię, w szpitalu z dzieckiem może przebywać tylko jeden rodzic, dlatego wszystkie ustalenia i poszukiwania odbywały się telefonicznie.

 

„Po kilku dniach, otrzymaliśmy informację, że szpital znajdujący się w Łodzi przy ulicy Spornej zajmuje się leczeniem guzów Wilmsa, przyjmie Kaję i niezwłocznie zajmie się jej poważnym przypadkiem. Podjęliśmy więc decyzję przemieszczenia się do kolejnej placówki, która z uzyskanych przez nas informacji posiadała odpowiedni sprzęt medyczny oraz co ważniejsze bardzo dobrych specjalistów odnośnie walki z nowotworami.”

 

Panująca pandemia nie pomaga w przemieszczaniu się między placówkami medycznymi. Pierwszym etapem przed przyjęciem do szpitala jest wymaz z nosogardzieli w kierunku koronawirusa.

 

„Wyjście ze szpitala dla Kai kojarzyło się z powrotem do domu, więc była bardzo rozczarowana i smutna, kiedy po dwugodzinnej podróży do Łodzi, zostaliśmy w nowej placówce. Co gorsza – czekał nas wymaz, którego Kaja strasznie się boi i reaguje płaczem widząc nawet patyczek stosowany do badania.”

 

Stworzenie historii dla lekarzy z nowej placówki przebiegło sprawnie, Kaja i jej tata zostali skierowani do izolatki w której spędzili noc czekając na wyniki wymazu.

 

„Następnego dnia mogliśmy udać się na oddział onkologiczny. Nowa placówka pozytywnie mnie  podbudowała. Kaja przez kolejne dwa dni była pod stałą opieką lekarzy.”

Zostały przeprowadzane wszystkie niezbędne badania do sprawdzenia czy nie ma przerzutów nowotworu oraz w jakim stadium rozwoju są guzy na nerkach. Po wszystkich badaniach okazało się, że guzy znajdują się na obu nerkach Kai, lecz na szczęście nie ma przerzutów na inne organy, które funkcjonują prawidłowo.

 

Lekarze podjęli decyzję o zmniejszeniu guzów za pomocą chemioterapii, by w następstwie której podczas operacji usunąć jak najmniejszą część nerki i uratować zajętą w ponad 70% nerkę lewą. Po 12 tygodniach chemioterapii, guzy zmniejszyły swoją objętość o 80%, co było bardzo pozytywną informacją przedoperacyjną.

 

Operacja trwała aż pięć godzin i była bardzo obciążająca dla Kai, przebiegła bez powikłań. Pomimo znacznego zmniejszenia guzów, nie udało się uratować lewej nerki, która była zajęta praktycznie całkowicie przez nowotwór.

 

„Kaja po operacji dochodziła do siebie w ciągu około trzech tygodni. To był bardzo ciężki czas zarówno dla naszej córeczki, jak i dla nas. Przez dwa tygodnie Kaja nie potrafiła samodzielnie chodzić, ale dzielnie walczyła o to, aby zacząć poruszać się samodzielnie.”

 

Obecnie Kaja przejeżdża 200 kilometrów do szpitala na cotygodniową chemioterapię, badania oraz czyszczenie drogi centralnej. Przejazd i pobyt w szpitalu zajmują cały dzień. Dziewczynka nadal ma problemy z chodzeniem, leczeniu towarzyszą jej częste wahania nastroju. Wszyscy członkowie rodziny Kai starają się pomóc jak tylko mogą. Każdy przeżywa chorobę Kai i nikt nie jest w stanie żyć do końca normalnie.

„Stale towarzyszy nam tęsknota za pełnym powrotem do zdrowia Kai, za spokojem i poczuciem bezpieczeństwa.”

 

„Leczenie dziecka w innym województwie wiąże się z dużymi kosztami. Na tym etapie leczenia wiemy, że w przyszłości przydadzą się różnego typu rehabilitacje oraz suplementacje, ponieważ chemioterapia obciąża cały organizm dziecka. Jeżeli u Kai utrzymają się problemy z chodzeniem, będziemy starali się dostosować mieszkanie, aby zapewnić córeczce bezpieczeństwo w przemieszczaniu się. Nowe koszty pojawiają się wraz z nowo nabywaną wiedzą odnośnie choroby i kroków, które trzeba podjąć w drodze leczenia.”

 

„Jeżeli możesz – pomóż naszej córeczce. Bardzo dziękujemy Wszystkim za okazane serca, wspaniałe gesty, które są dla nas ogromnym wsparciem w leczeniu Kai.”

 


* Cytowane wypowiedzi Kai oraz jej rodziców wyszczególnione zostały kolorem i kursywą.

Możesz zrobić imienny przelew internetowy na rzecz Kai kierując wpłatę z dopiskiem:  SŁOWIK KAJA na konto PKO BP nr 33 1440 1231 0000 0000 0184 1262.

Możesz przekazać darowiznę na rzecz Kai teraz, klikając przycisk: WESPRZYJ > 



Program e-pity Copyright 2020-2021 e-file sp. z o.o. sp. k.