Nowotwór złośliwy nerki
Oliwier to chłopiec, który urodził się 31 grudnia 2019 roku w szpitalu im. Madurowicza, w Łodzi.
„Narodziny syna zostały przyspieszone z powodu moich przyczyn zdrowotnych, jednocześnie okazało się, że nie chodziło tylko o mnie.”
Oliwier urodził się otoczony błoną, która wskazywała na wcześniactwo oraz z problemami z oddychaniem, zdiagnozowano u niego ciężkie zapalenie płuc.
„Syn w stanie ciężkim został przewieziony na intensywną terapię, a ja wraz z mężem mogłam widzieć własne dziecko jedynie przez krótką chwilę, oddzielona szybą inkubatora. Po kilku dniach spędzonych na intensywnej terapii, syna przewieziono do sali, w której leżałam i ten moment wskazywał na to, że wszystko się ustabilizuje. Wróciliśmy do domu pełni energii i chęci odkrywania świata, ale synek ciągle chorował na zapalenie płuc, wciąż miał kaszel.”
Przyszedł upragniony okres wakacji, Oliwier wspaniale się rozwijał, był coraz ciekawszy tego, co się działo wokół niego. To był również czas na nasz wspólny rodzinny urlop. Wyjazd ten był dla chłopca niesamowitą atrakcją, każdy dzień spędzony w rodzinnym gronie sprawiał wiele radości. Po powrocie do domu, znów zaczęło dziać się coś niepokojącego. U Oliwiera pojawił się kaszel, przepisano mu antybiotyk.
„Antybiotyk za antybiotykiem dla takiego małego dziecka, to duże obciążenie dlatego, gdy odkryłam u syna twardą lewa stronę brzuszka uznaliśmy, że to wina dużej ilości leków jakie przyjmował. Stwierdzono u niego ostre zapalenie oskrzeli. W pewnym momencie, gdy już nie dawało mi spokoju to twarde miejsce w brzuszku, poinformowałam o tym lekarza pierwszego kontaktu, ale podczas wizyty syn nie pozwolił się zbadać. Wstępna diagnoza jaką usłyszałam to zagazowanie jelit, przepisano kolejne leki.”
13 września 2020 roku to dzień, który wstrząsnął światem rodziny Oliwiera.
„W tym dniu, gdy syn zasnął miałam możliwość dotknięcia niepokojącego miejsca na jego brzuszku, wyczułam guza. Poinformowałam rodzinę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam z Oliwierkiem na SOR, do szpitala przy ulicy Spornej.”
Przyjęciu Oliwiera towarzyszyły standardowe procedury. Wypełnianie dokumentów, zgód i innych tego typu spraw nie pomagały poddenerwowanej Pani Mai. Po badaniu palpacyjnym, Oliwierowi wykonano USG brzuszka.
Najgorsza była informacja, która została przekazana mamie chłopca: u pani syna wykryto guz koło żołądka, zostaniecie w szpitalu do dalszej diagnozy.
„Nic do mnie nie docierało, nie mogłam tego zrozumieć, a przez moje myśli wciąż powracało to samo pytanie: JAK?! Po przyjęciu nas do szpitala, od razu został wykonany nam test na Covid-19. Wraz z synem byliśmy wykończeni, od godziny 14-ej do 23-ej trzymałam dziewięciomiesięcznego maluszka na rękach.”
Od następnego dnia rozpoczął się szereg badań i procedur medycznych, z którymi wiązały się także znieczulenia ogólne. U Oliwiera wykryto złośliwy nowotwór lewej nerki, który miał aż 9 centymetrów!
„W tak małym brzuszku znajdował się guz wielkości pięści, to był dla mnie szok. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Wizyty psychologa mnie wsparły, ale i tak było mi ciężko wytłumaczyć sobie niektóre rzeczy i sprawy.”
Wszystko działo się bardzo szybko, Oliwierkowi założono drogę centralną typu Broviac, następnego dnia otrzymał pierwszą chemię.
„Bardzo to przeżyłam. Na całe szczęście Oliwier dobrze reagował na podawaną chemię. Nie musieliśmy też zostawać na długo w szpitalu, ponieważ miał dobre wyniki. Pod koniec pierwszej połowy chemii, zaczęły wypadać mu włoski, w tym momencie wszystko już do nas doszło. Wraz z całą rodziną byliśmy bardzo zdezorientowani, zagubieni, nie wiedzieliśmy co mamy robić, ale to właśnie nasze maleństwo dawało nam siłę. Nowotwór się zmniejszał, byliśmy pozytywnie zaskoczeni.”
W dniu 20 października Oliwier został zoperowany – chłopcu usunięto całą lewą nerkę.
„Po dwóch dniach od operacji ja, wraz z synem zaczęliśmy się źle czuć. Odczuwałam brak węchu i smaku, a syn miał gorączkę i biegunkę, okazało się, że jesteśmy zakażeni koronawirusem. Dalsze leczenie chemioterapią odbywało się w izolatce.”
Po przejściu koronawirusa, Oliwier z powrotem zaczął się źle czuć. Chłopiec zaczął wymiotować i mieć biegunki, po kilku nieprzespanych nocach okazało się, że Oliwier jest uczulony na jeden z antybiotyków, które towarzyszą podaży chemii.
„Lekarze zmienili synkowi antybiotyk, nastąpiła powolna stabilizacja i tak jest do teraz. Dwa razy w tygodniu jesteśmy z Oliwierkiem w szpitalu, raz na przepłukaniu Broviaka, kolejnego dnia zostają przeprowadzone badania, a następnie podawana jest chemia. Nie zawsze leczenie przebiega tak jak zostanie zaplanowane, ponieważ to zależy od wyników dziecka. Chemioterapia jest przekładana za każdym razem kiedy Oliwierkowi nadmiernie spadnie odporność, dlatego każde badania parametrów krwi wciąż wiążą się z naszym dużym stresem.”
„Jest to bardzo poważna choroba, mamy nadzieję, że przez młody wiek synek nie będzie pamiętał tych okropnych chwil, zostanie mu jedynie blizna.”
Dla rodziców najbardziej liczy się dobro Oliwiera, dlatego robią wszystko, aby tak właśnie się czuł. Tata Oliwiera zrezygnował z pracy za granicą, aby móc być przy rodzinie w tak trudnych i zarazem ważnych momentach. Leczenie onkologiczne bardzo wyniszcza organizm małego dziecka, dlatego Oliwier potrzebuje suplementacji, a w przyszłości czekają go wizyty u specjalistów oraz rehabilitacja.
* Cytowane wypowiedzi rodziców Oliwiera wyszczególnione zostały kolorem i kursywą.
Możesz zrobić imienny przelew internetowy na rzecz Oliwiera, kierując wpłatę z dopiskiem: KŁOBUT OLIWIER na konto PKO BP nr 33 1440 1231 0000 0000 0184 1262.
Możesz przekazać darowiznę na rzecz Oliwiera teraz, klikając przycisk: WESPRZYJ >